Stary i Może blog nr 2/2022 PZW vs rząd,...
Stary i Może blog nr 2/2022 PZW vs rząd, czyli Stary na ratunek
30.01.2022
Rodaczki i Rodacy, Wędkarki i Wędkarze, Ziemianki i Ziemniaki.
Nadeszła do mnie straszna wieść o zamachu na ostatni bastion minionych czasów, nasz ukochany związek wędkarski nieprzypadkowo zwany polskim. Wieść przesłana przez niejakiego Pana Kowalczyka parającego się wędkarstwem. On to właśnie przesłał film z konferencji rządowej o planach zniszczenia naszego związku.
W tej sytuacji głos postanowiłem zabrać ja. Wiem, że nikt mnie nie zna ale wszyscy o mnie słyszeli. W końcu jestem jedynym wędkarzem, który osiągnął najwyższy poziom wyśmienitości.
Pozwólcie, że na początek powiem kilka słów o sobie, żebyście wiedzieli że ze mną nie ma żartów. Nazywam się tak jak nazwali mnie rodzice; i to była ostatnia rzecz w moim życiu na jaką nie miałem wpływu. Urodziłem się i wychowałem nad rzeką w czasach kiedy oczyszczalnie ścieków były fanaberią zgniłego kapitalizmu, więc zapach płynącej wody miał działanie oczyszczające zatoki nosowo-czołowe. Rzeki na nieszczęście wędkarzy pełne były w tych czasach żywych i walecznych ryb. I ta właśnie destynacja mojej egzystencji narzuciła mi dwie możliwe drogi rozwoju: albo wędkarstwo albo alkohol, wydawać się mogło że innej drogi nie ma. Ja jednak jako buntownik z urodzenia postanowiłem wytyczyć dla siebie nową drogę, łącząc te wymienione ze sobą. Wierzcie mi nie była to łatwa droga, a na pewno nie tania, na dodatek wymagała potężnej siły fizycznej. PZW początkowo nie rozumiał mojego wyboru i rzucał mi pod nogi kłody typu podwyżka składki członkowskiej. Jako że żaden pionier w historii świata nie miał łatwo, również ja podejmowałem trudne decyzje życiowe, takie jak zabrać dodatkowe robaki czy jeszcze jedną flaszkę. Na szczęście robaków najczęściej flaszka wygrywała. Pytacie dlaczego? Bo nad wodą zawsze znajdziecie coś do założenia na haczyk, a destylacja na dziko jest primo zabroniona i drugie primo czasochłonna.
Wraz z moim samodoskonaleniem również Polski Związek Wędkarski przechodził metamorfozę. I to nie fizyczną bo meble i klimat pomieszczeń związkowych pozostały do dzisiaj niezmienione, podobnie jak działacze. Zmieniło się jednak podejście do wędkarstwa. To właśnie ci wierni swoim ideałom działacze uznali, że ryby i ludzie to wrogo do siebie nastawione gatunki i należy je odizolować. Jako że obywatel jest dobrem narodu należało pozbyć się ryb. Zajęło to lata ale się udało, „jak ryba w wodzie” to obecnie tylko powiedzenie. I zanim zaczniecie się oburzać pomyślcie, że to właśnie dzięki tym niezłomnym działaczom nad wodą próżno szukać tabliczek z ostrzeżeniem żeby się nie odwracać plecami do wody, takich jakie są powszechne w krajach gdzie ichniejszy związek wędkarski nie jest polski, czyt. Australia. Dzięki ciężkiej pracy tych niestrudzonych działaczy znacznie obniżyły się koszty dodatkowe wędkarstwa, dzisiaj jedno ziarno kukurydzy wystarczy na cały dzień wędkowania, a robak, przy ostrożnym traktowaniu, nawet na kilka dni. Wasz odpoczynek nad wodą nie będzie mącony przez bezsensowne brania ryb, bo ich tam nie ma.
Trzeba niestety czasem pogrozić Związkowi palcem wskazującym, aby nie osiadł na laurach, tak jak ja to zrobiłem w 2020 roku, kiedy zauważyłem niepokojący wzrost liczebności uklei na Wiśle. Na nic było naiwne tłumaczenie, że to przez brak drapieżników. Nie z nami takie numery, wiemy kto za tym stoi, ten który pozdrawiał w TV Niemców w ich rodzimym języku.
I teraz właśnie rząd przez małe r, po zepsuciu wszystkiego wyciąga rękę po nasze idealnie zarządzane wody. Robi to przy udziale Wód Polskich. Będę szczery, początkowo nawet się pozytywnie zainteresowałem tym pomysłem. Potem okazało się, że to nie Wódy Polskie tylko Wody Polskie i czar prysł. Szalony pomysł żeby obniżyć składkę za wędkowanie zrodził się w ich główkach, ja mówię stanowcze i zdecydowane „nie!”, składki powinny być jeszcze wyższe, na ryby się jeździ żeby w samotności spędzić czas. Jak będę chciał być wśród ludzi na rybach to w wigilię pójdę do sklepu rybnego. Inny pomysł to zarybianie. Czy po to rybactwo tyle lat ciężko pracowało na wyłowienie ryb żeby teraz to jednym ruchem te działania zaprzepaścić? Aczkolwiek znając ten rząd to w tym całym zarybieniu prawdziwe będą tyko wydane pieniądze.
Tak więc mówię ręce precz od PZW, bo w wędkarstwie nie chodzi o ryby. Brońmy nasz Związek do ostatniego zerwanego haczyka, bo to jest związek Polski, a jak jest polski to jest nasz a nie ich.
Czuwaj!!
Pozdro i do następnego.
Dodaj komentarz