Stary i Może blog nr 3/2025 Pani M już...
Stary i Może blog nr 3/2025 Pani M już na zimowisku.
20.11.2025
Witajcie.
Jesień to dla jednych czas szkoły (Pociecha), dla innych czas chorób wszelakich (Stary), a dla jeszcze innych to walka o pozostanie na zimę w górach (Pani M).
Ale po kolei. Pociecha, mimo że stara się z całych sił aby tak nie było, rozpoczęła ostatni rok nauki ( bo ewentualne studia to już nie nauka). Stary, jak i reszta rodziny, stara się ograniczać swoją wiedzę w tym temacie do minimum. Pytanie czy szkoła jest gotowa na jeszcze jeden rok z Pociechą, czy jak zwykle pójdzie po łatwiźnie i „przepchnie” ją i zakończy męki swoje i reszty społeczeństwa. Zobaczymy.
Jesień i choroby jest jak Flip i Flap (kto pamięta?), czyli duet nierozerwalny. Oczywiście w przypadku Starego, dla reszty otoczenia jesień oznaczała grzybobranie. Jak co roku tę nierówną walkę wygrał tradycyjnie Stary. Po czym poznać? Bo czytacie bloga. Jak nie będzie bloga to znak, że chróbsko wygrało.
I gwóźdź programu. Powrót Pani M z wakacji. Można by śmiało napisać, że Pani M ma wakacje od zimy do zimy. W góry pojechała, według niej późną wiosną, choć śnieg tego nie zwiastował. Powrót był odwlekany od września z różnych powodów. Negocjacje powrotowe zeżarły również październik. I tak nastał listopad. Prognozy przewidywały słoneczne i ciepłe dni. Decyzja podjęta, Stary ustawił firmę na tygodniowe przetrwanie bez jego osoby i ruszył na południe. Była środa, słońce świeciło pięknie ale bez funkcji grzania. Pani M oczekiwała na wspólny ostatni tydzień przed powrotem. Niestety dla niej w piątek Stary już miał dość oszałamiającej temperatury wysokości plus 12 w kuchni, plus 14 w telewizyjnym i chyba plus 5 w łazience. Jedynym miejscem godnym przetrwania był jego pokój, w którym dzięki piecowi kaflowemu było plus 25. Czemu w pozostałych pomieszczeniach nie było cieplej zapytacie. Ano Pani M uznała, że w kuchni nie przebywa, więc palenie w piecu nie ma sensu. W pokoju co prawda przebywa, ale tam świeci słońce i nie trzeba grzać. O łazience nie gadajamy, na wszelki wypadek. Dwa dni w zimnie i codziennym obserwowaniu jakże pięknych obrazów na szybach wymalowanych przez mróz w czasie długich nocy wystarczyło. Decyzja była jedna: wracamy. Pani M, mimo że przeciwna, to przygotowana. Zwinięcie chałupy tak około godziny. Ewakuacja była tak szybka, sprawna i cicha że zaskoczyła Sąsiadkę, która to około 13 zadzwoniła co by odebrać przy płocie smażone pstrągi. Przez chwilę był dylemat czy nie zawrócić z Częstochowy, żeby wspomniane ryby odebrać. Ale nie, w życiu twardym trza być a nie miętkim. Jedziemy dalej! Choć taka Sąsiadka to skarb.
Po powrocie Pani M wyraziła swoją niepochlebną opinię na temat ładu w mieszkaniu (było coś o stole z TVN-u) i już dwa dni później wszystko przypominało salę operacyjną Starego. Można z podłóg jeść, a i okna wymyte jak na święta (do świąt pewnie jeszcze ze dwa razy będą szorowane). Pogodzona ze swoim losem i faktem, że wyjazd dopiero za 6 miesięcy ( w tym momencie Pani M pewnie już dzwoni do Starego z pytaniem „JAKIE 6 miesięcy?!!!”), ruszyła na rozpoznanie terenu i lokalnych promocji, mimo że „za rok zabieram tylko torebkę”. W końcu do maja już mało czasu za zakupy.
Stary natomiast wrócił do pracy. I tak się kończy ta opowieść o jesieni 2025.
Jak prztrwamy początek zimy to może blog świąteczny będzie, kto wie…
Pozdro i do następnego.
