Stary i Może odc. 2/2021 Jak Stary przegrał...
06.01.2021
Witajcie.
Dzisiaj opowieść o corocznych wojnach spożywczych na ulicy M. Zdziwieni? No to po kolei.
Jak już wiecie ulica M. składa się z trzech tzw. gospodarstw domowych. Ponieważ mieszkańcy lubią się mniej lub bardziej (tak naprawdę to zdecydowanie bardziej) każdego roku okres świąteczny spędzają wspólnie, sprawiedliwie dzieląc święta pomiędzy domy. Każdy dom w grudniu przygotowuje potrawy, którymi obdziela sąsiadów. I tak dom Starego przygotowuje dania klasyczne (zrobić coś nowego to nie, bo nie), Sąsiad 1 kuchnia nowoczesna, a Sąsiad 2 to oczywiście kuchnia myśliwska. Cykliczna wojna polega na pozbyciu się zgromadzonych zapasów wraz z końcem grudnia. Zwycięzca dumnie 2 stycznia jedzie na zakupy, przegrani jeszcze kilka tygodni użerają się z zapasami. Takie wojny odbywają się już od 12 lat. Oczywiście od kilku lat jest tendencja zmniejszania ilości przygotowanego żarcia (pech, że wszyscy mają ten sam pomysł) co nie wpływa specjalnie na przebieg wojen. 3 lata temu zaobserwowano niepokojącą sytuację. Mianowicie po świętach zostaję nie tylko jedzenie, ale również alkohol. Wiadomo powszechnie, że spożywanie alkoholu jest najprzyjemniejszą formą wspierania budżetu państwa. Być może nie tylko Stary jest już stary, kto wie.
Ubiegły rok przyniósł wojnę o charakterze podjazdowym, czysta partyzantka. Dom sąsiada Nr 2 zaatakował już na początku grudnia podrzucając pasztet z dziczyzny. Stary przyjął atak na klatę, pół pasztetu do zamrożenia, drugie pół zniknęło w pół godziny. Stary już planował atak odwetowy, kiedy niespodziewanie oberwał pociskiem w postaci miski bigosu, również z dziczyzny. Aby zaleczyć rany i odbudować wątrobę Stary wprowadził pełną blokadę chaty, zaciemnienie oraz izolację informatyczną (z tą ostatnią było najłatwiej, bo już 10 grudnia Internet ogłosił koniec limitu). Wojna okopowa trwała aż do świąt, kiedy rozpoczął się frontalny atak. Domostwa obrzucały się prezentami (żywnościowymi oczywiście), były poczęstunki. Drugi dzień świąt to wielki tryumf Sąsiada nr 2. Obserwował on dom Starego od wczesnego ranka i tylko jak zauważył, że Stary skończył spożywać obiad (oczywiście z wigilijnych resztek) zadzwonił z zaproszeniem na poczęstunek w postaci obiadokolacji. Wiecie, że nie należy odmawiać jeśli ktoś grzecznie prosi. I tak poległ Stary w tej bitwie, dwa następne dni upłynęły na przekonywaniu wątroby, że płuca też muszą mieć miejsce w organizmie.
Pewnie myślicie, że to koniec opowieści? Nic bardziej mylnego, Stary miał coś w zanadrzu. Sylwester!! Co roku to święto należało do Starego i stanowiło doskonałą okazję do wyczyszczenia lodówki i świętowania ostatecznego zwycięstwa. I prawie się udało, tylko małe ale. Ale rząd. Bo nie wolno, bo nie wprowadza godziny milicyjnej ale nie można się przemieszczać. A jak już to w małym gronie. I jeszcze Sąsiad nr 1. Jego udział zawsze miał charakter partyzancki, uderzyć i odskoczyć. Wspomniany człek przybył z radosną nowiną (mino, że to nie wigilia), że organizuje ognisko. Ognisko w sylwestra spełniło wszystkie nakazy (mimo, że przecież niczego nie zakazali). Była odległość, była izolacja, była wysoka temperatura, która zabija wirusa i co najważniejsze było odkażanie.
I tak właśnie Stary został za górą żarcia, ale nie był to jeszcze koniec. Przecież po sylwestrze jest Nowy Rok. A to właśnie w ten dzień świat został obdarowany Panią M. Wiadomo już wszystkim, że o Pani M mówimy albo dobrze albo wcale. Zakończmy tylko informacją, że po wizycie na nieplanowanej imprezie Stary wrócił z dwiema torbami nieplanowanych ciast.
Mamy już nowy rok, który zakończy się następną wojną, ale tym razem Stary nie popełni błędów i pierwszy barszcz z uszkami będzie na Wielkanoc, jak tylko skończą się zapasy bożonarodzeniowe.
Pozdro.
Dodaj komentarz