Stary i Może odc. 6/2021 Stary walczy z...
24.01.2021
Witajcie.
Na początek kilka spostrzeżeń poszczepiennych. Najważniejsze Stary jeszcze żyje, ale co to za życie. Po wczorajszym blogu Stary zapadł w sen, choć są tu pewne rozbieżności, ponieważ część historyków uważa że Stary zemdlał. W każdym razie po odzyskaniu przytomności poczuł głód, ale nie zwykły. Stary zapragnął spożyć pomidora z cebulką. Jakie to było przerażające, przecież wszyscy wiedzą, że Stary je warzywa, ale w postaci przerobionej jaką są wędliny i mięsa z roślinożerców, co więcej dzisiaj rano zjadł twarożek z rzodkiewkami. Koszmar.
Największym jednak problemem poszczepiennym był poranny ból Tego ramienia. Stary przeżył już większość znanych bóli, ale takiego jeszcze nie spotkał. Są podejrzenia, że ten niespotykanie bolesny ból związany był z zerwaniem plastra nalepionego przez pielęgniarkę po szczepieniu, ale może właśnie ten plaster miał maskować rzeczywisty powód bólu, tego jeszcze nie wiadomo.
Jedno jest pewne, ta ulotka z objawami poszczepiennymi jest sfabrykowana, ktoś uznał, że należy wyrwać z niej większość kartek żeby nie straszyć społeczeństwa.
Odszkodowania to kolejny przekręt rządu. Słyszeliście, że wystarczy 7 dni w szpitalu po szczepieniu żeby zainkasować 10 tysi PLN-ów? Guzik prawda, bo: primo mało kto jest w stanie wytrzymać tak długo w polskim szpitalu. Stary to wie, bo kiedyś musiał się poddać operacji kolana i już po dwóch godzinach był gotowy do samodzielnego przeprowadzenia zabiegu i natychmiastowego wypisania się z tej jednostki. Secundo to nie jest łatwe, Stary zaplanował w miniony czwartek „łyknięcie” takiego odszkodowania (prawdę mówiąc liczył na ok. 50 tysięcy) w imieniu Żony Starego, zaszczepionej tego dnia. Początkowo skarżyła się ona na ból ramienia i z każdą godziną kwota odszkodowania w oczach starego rosła, ale jak zwykle nic nie wyszło, bo to Żona Starego, więc nie bo nie. Nie liczcie na tę kasę, bo jej już nie ma.
Wracamy do tematu przewodniego. Poniedziałek, jak to poniedziałek, rzucił pod nogi życia zawodowego Starego kłodę w postaci zimna. Nie tylko zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Krótko pisząc w robocie było zimno. Szybka kontrola przeprowadzona przez Starego zakończyła się stwierdzeniem, że kaloryfery są zimne, a temperatura oscyluje ok. 10 stopni (na szczęście plus, a nie jak -18 na zewnątrz), co mogło wpłynąć na pracę Zakładu, tym bardziej że tego dnia miał pracować tzw. Blok. Stary postanowił sprawdzić centrum zarządzania efektem cieplarnianym, czyli piwnicę. Tego dnia wspomniane miejsce bardziej przypominało basen. Stary pierwszy raz widział jak z termostatu (takie pudełko pełne elektryki) leje się woda. Winowajcę przecieku zlokalizował od razu, taka mała miedziana rurka z dwoma kieszonkami na sondy termostatu. Naprawa prymitywna, wykręcić, kupić wkręcić, uruchomić i już. Chyba, że mieszkacie w mieście roboty Starego. Tam takiego czegoś nie kupicie. Pozostało wezwanie fachowca, łatwizna nie? Otóż nie! Stary wykonał 5 telefonów, z czego trzy pierwsze były do firm które właśnie zawiesiły działalność (przecież pandemia nie wpłynęła na kondycję firm), czwarty nie odebrał (ale oddzwonił) a piąty poinformował że owszem ale jest 100 km dalej. Ten co oddzwonił wyjaśnił, że tego dnia ma już 6 zleceń (w końcu najzimniejszy dzień od 7 lat), ale gdy się dowiedział, że chodzi o Starego był już za dwadzieścia minut. Szybka diagnoza, trzeba wymienić tzw. gniazdo termostatu. Już dzwoni do hurtowni i za godzinę będzie po robocie. Stary nic nie mówił, Stary obserwował jak fachowiec dzwoni po kolejnych punktach. Na koniec stwierdził, że tej części nie ma, na to Stary powiedział że mógł wcześniej zapytać to by się dowiedział tego od Starego. Na szczęście fachowiec okazał się ambitny i znalazł taką część w swoich zasobach. Koniec końców cześć wymieniono, termostat (wcześniej rozkręcony) wysechł i podjął pracę. System ruszył. Czy zrobiło się ciepło? Nie, bo w skład systemu wchodzą jeszcze kaloryfery, a one należą do najbardziej złośliwych elementów instalacji. Po każdym wyłączeniu, awarii mają one tendencję do zapowietrzania. W każdym systemie kaloryferów jest co najmniej jeden wyjątkowo złośliwy, który nie chce się odpowietrzać. W robocie Starego są taki trzy. Jak odpowietrzać kaloryfer? Trzeba odkręcić zawór odpowietrzający, spuścić wodę razem z powietrzem, uzupełnić wodę w systemie (oczywiście w piwnicy) i powtarzać tak długo aż się odpowietrzy. Ilość spuszczanej wody zależy od odległości jaką trzeba pokonać między kaloryferem a miejscem uzupełniania wody. W przypadku Starego jest daleko, trzeba wyjść z Firmy, przejść do innej klatki schodowej, piwnicy. Więc odpowietrzanie kaloryfera wiąże się z co najmniej 12 wędrówkami, a kaloryferów złośliwych są trzy. Żeby nie było po odpowietrzeniu trzeciego, pierwszy się oczywiście zapowietrzył. Zabawa na pięć godzin. Już po trzech godzinach aplikacja zdrowie poinformowała Starego, że właśnie osiągnął plan kroków na ten tydzień. Ale co tam. Sukces pełen. Jeszcze w sobotę po szczepieniu Stary postanowił sprawdzić stan kaloryferów. I jak myślicie działały? Jasne, a nawet więcej. Te trzy trefne były zdecydowanie gorętsze od pozostałych, pewnie dlatego że Stary miał już plan jak je odłączyć od systemu.
Jakie wnioski? Po pierwsze Stary jest bohaterem Firmy, współpracownicy już wiedzą jak będzie wyglądał plan oszczędnościowy jeśli nie będą pracować, system CO jest rozpracowany do najmniejszej śrubki. No i nie należy zapomnieć o stworzeniu pierwszego pracowniczego klubu „morsów”.
Pozdro.